Pierwszy medal AMP w nowym sezonie!

Nasza sekcja szachowa z Akademickich Mistrzostw Polski, które odbywały się w dniach 23-25 lutego 2024 r. w Lublinie, wróciła z brązowymi medalami za klasyfikację generalną!

 

„Od początku turnieju było czuć wewnątrz naszej grupy atmosferę rywalizacji – w grupie mężczyzn do 9 rundy praktycznie 6 zawodników znajdowało się w szerokiej czołówce/peletonie turnieju. Przy 282 osobach i tylko 9 partiach każda strata punktu sprawiała spadek o wiele pozycji, a tutaj przynajmniej 7 punktów miało na koniec zawodów miało 15 zawodników, gdy przy przeciętniej wielkości turnieju taki wynik praktycznie gwarantuje miejsce „na pudle”. Na czołowych deskach transmisyjnych co chwilę można było zobaczyć partie Kamila, Arka, Janka, Wojtka, Tomka czy też moje (przypis autora – Witolda Klepka). Na koniec najlepszy wynik uzyskał Kamil zdobywając 7.5 punktu co dało mu 6.miejsce oraz srebro w klasyfikacji studentów uczelni technicznych. Moja osoba (zazwyczaj skromna, choć czuję się nieco narcystycznie pisząc w superlatywach o swoich wynikach), Arek oraz Tomek zatrzymaliśmy się na 7 punktach co pozwoliło nam na kolejno 12, 11, oraz 14 miejsce. W efekcie odnieśliśmy już wtedy mały sukces – w rubryce klasyfikacji generalnej za turniej indywidualny mężczyzn udało nam się przegonić faworytów i zająć 1 miejsce, jednak ostateczny wynik za całość imprezy jest tak skonstruowany, że obydwa turnieje indywidualne (kobiet i mężczyzn) sumarycznie mają 4 razy mniejszą pulę punktów do zdobycia niż sam turniej drużynowy. Mimo wszystko na pewno nas to podbudowało przed częścią drużynową.

Turniej indywidualny kobiet też wydawał się przebiegać w miarę w porządku. Zarówno Sara, Asia i Kinga od początku grały na miarę swoich możliwości i po połowie rund ich wyniki naprawdę napawały optymizmem. Zagrały kilka partii z zawodniczkami ze ścisłej czołówki nie tylko tego turnieju, ale często także polskiej sceny szachów. Może nie udało się naszym Paniom sprawić wielkiej niespodzianki, ale na pewno dawały z siebie wszystko i już samo dotarcie do desek, gdzie gra się z tą czołówką jest dużym sukcesem. Ostatecznie najlepszy wynik uzyskała Asia, której 5.5 pkt dało 25 miejsce w stawce około 100 zawodniczek. Ponad połowę punktów zdobyła także Sara, która zakończyła turniej na miejscu 40. Do 6 rundy świetnie szło także Kindze, jednak finisz turniej nie okazał się dla niej szczęśliwy, jednak potem miała duży wkład motywacyjny w trakcie turnieju drużynowego (o tym później! warto poczytać dalej).

Teraz Crème de la Crème – turniej drużynowy. AGH było rozstawione na liście startowej z numerem 4, a stawka była naprawdę silna. Gdyby spojrzeć na same rankingi to pomimo, że na papierze wzmocniliśmy się względem zeszłego roku to jednak w 2023 byliśmy rozstawieni na drugiej pozycji na liście startowej. Nominację do drużyny uzyskali:
1.Dzida Kamil
2.Klepek Witold (C)
3.Golenia Jan
4.Golenia Wojciech
5.Musiał Tomasz
rez. Babiarz Arkadiusz
6.Furtak Joanna
rez. Giefert Sara
Z pozostałych członków ekipy tj. Bartka, Kingi i Maksyma uformowaliśmy naszą małą grupę motywacyjną wspieraną także przez osoby, które akurat zostały przesiadywały na ławce rezerwowych. Samozwańczo nazwali się „AGH Mentoring”. Postawa godna podziwu jako, że był to w teorii dla nich czas wolny, jednak woleli nas wspierać przed każdą rundą na sali gry co dało nam te kilka procent więcej pewności siebie, a na tym poziomie o zwycięstwie decydują właśnie takie detale! Z resztą od początku postawiliśmy na zdrową atmosferę w drużynie i kapitan starał się, aby każdy czuł się członkiem tej drużyny, a przed zawodami nawet upiekł ciasto dla swoich zawodników i zawodniczek!
Jak przebiegał turniej drużynowy? Pierwszego dnia nie przegraliśmy żadnego meczu, jednak dwa zakończyły się wynikiem remisowym, a było w nich naprawdę gorąco. Byliśmy blisko potknięcia się już w 2 rundzie z zaprzyjaźnioną ekipą z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, jednak druga deska uratowała remis meczowy wygrywając partię przy stanie 3-2 na UEKu. Drugi remis padł w ostatnim meczu drugiego dnia tj. w 5 rundzie. Naprzeciw nas stanęła Politechnika Opolska, która miała piekielnie mocny przód składu – wszak składał się on chociażby ze świeżo upieczonego Akademickiego Mistrza Polski. Na deskach na których wydawaliśmy się mocni nie poszło nam po myśli, jednak Kamil wyczarował coś na szachownicy, że w pozycji gdzie było jeszcze dużo gry stanął mat (przynajmniej tak to wyglądało z mojej perspektywy – byłem skupiony na swojej partii i nawet jeśli było „trochę” inaczej to tak poczułem w trakcie partii). Przy stanie 2-2 na mojej desce miałem przewagę materialną, jednak pozostawałem kompletnie bez planu w bardzo nieprzyjemnej pozycji (choć może obiektywnie lepszej) gdzie postanowiłem wykonywać ruchu „w miejscu” aby zachować status quo. W tym czasie na 6 desce wyglądało, że partia zakończy się w remisowej końcówce, jednak na obu deskach wydarzyły się cuda, choć bilans szczęścia obu stron wyszedł na zero. Na kobiecej desce szala przechyliła się na korzyść przeciwników po niefortunnym przejściu do trywialnie przegranej końcówki, a na 2 desce reprezentant Opolan próbując grać na wygraną przeholował i nasz zawodnik wykorzystał moment, aby wyrównać wynik. W pozostałych rundach tego dniach wygraliśmy przekonywująco z Politechniką Rzeszowską, Politechniką Śląską, a także (choć już nie tak bardzo przekonywująco, bo to kawał świetnego zespołu) Uniwersytetem Warszawskim.
Wiedzieliśmy jednak, że drugiego dnia czekają nas najważniejsze mecze – wszak nie zagraliśmy jeszcze z nr 1 i 2 na liście startową tj. popularnym „Koźminem” (który nam chyba już śni po nocach od paru dobrych lat) oraz Politechniką Warszawką. Już byliśmy pewni, że przy wyniku 8 na 10 po pierwszym dniu skojarzy nas właśnie Akademią Leona Koźmińskiego, jednak na kojarzeniach zobaczyliśmy siebie w parze z Politechniką Gdańską (mecz był pod naszą kontrolą i udało nam się go wygrać), a do pary z faworytami został skojarzona drużyna naszych kolegów i koleżanek z Uniwersytetu Jagiellońskiego, więc jak zawsze trzymaliśmy za nich kciuki (AGH 🤜🤛UJ, wcale nie mieliśmy w tym żadnego interesu 😉 ). Partia 7 przyniosła jednak nieuniknione i pomimo wielkiego serca do walki mecz z Koźminem zakończył się naszą przegraną 1.5 do 4.5. Nie podłamaliśmy się, jednak i nastąpiła szybka rehabilitacja w meczu z UMK z Torunia, gdzie wygraliśmy wysoko 5-1. Przed ostatnią rundą sytuacja była klarowna – mecz z Politechniką Warszawską o medal. Przed 8 rundą byliśmy na pozycji 3 wyprzedzając dodatkową wartościowością Politechnikę Opolską, ale mieliśmy 1 punkt straty do Politechniki Warszawskiej na drugim miejscu, więc wiedzieliśmy, że tylko wygrana daje nam szanse na medal srebrny lub brązowy. Już rok temu mieliśmy szalony mecz z PW, jednak to co teraz się wydarzyło chyba to przebiło, a po tym wszystkim myślę, że chyba coś nam sprzyja, ale jeszcze nie zdradzajmy zakończenia. Ponownie mecz zaczyna się bardzo źle na deskach, która do tej pory były naszą siłą – nasz superstar Wojtek na 4 szachownicy do tej pory miał komplet 7 na 7 pkt (w jednej rundzie odpoczywał), jednak tym razem musiał uznać się za pokonanego. Również na desce trzeciej jego brat Janek nie miał łatwego zadania i nie udało mu się wyjść cało. Na szczęście rezultat deski 5 był już na naszą korzyść za sprawą Tomka. Na desce nr 6 Asia zremisowała po trzykrotnym powtórzeniu pozycji, co jednak patrząc na to, że obydwie dziewczyny w każdej rundzie z drużynami z topu miały piekielnie trudne zadanie, a jak się potem okazało ten pół punktu było na wagę złota (no dobra, innego kruszcu, złoto już sobie zagwarantował na tym etapie team Koźmina). Obiecałem Asi przed partią, że jak da siebie wszystko to będziemy ją nosić na rękach, ale niestety nie wywiązaliśmy się z tego. Proszę Asiu, nie obraź się na nas za to🙏 Na mojej desce sytuacja zmieniła się diametralnie dwa razy – najpierw moja podstawka w debiucie, jednak nie była ona aż tak krytyczna. Co prawda jakość za pionka, ale nie miałem wyraźnych słabości w pozycji i było jeszcze dużo gry. Potem jednak przeciwnik podstawił w szkolny sposób 2 pionki skrzydła królewskiego co wraz ze słabą pozycją króla obróciło ocenę pozycji na moją korzyść, którą udało mi się zrealizować. Przyznam, że było mi bardzo szkoda Antka (mój przeciwnik, a także rówieśnik) jako, że dokładnie wiem jak się czuje. W poprzednich trzech latach sam przegrywałem decydujące partie o medalu w ostatniej rundzie – 3 lata temu w meczu UW przegrana w ogromnej przewadze pozycyjnej zadecydowała o przegranej srebra, 2 lata temu w ostatnim meczu przy stanie 3-2 dla nas przegrałem brąz w końcówce hetmańskiej, która wydawał się nie do przegrania, a rok temu także w komfortowej sytuacji dla drużyny przed ostatnią rundą podstawiłem kluczowego pionka już w 6 ruchu, a nasz mecz zaczął się od 3-0 dla przeciwników. Nie tak wyobrażałem sobie własne przełamanie w tej kwestii, ale wróćmy może na szachownice pierwszą. Stan meczu 2.5 – 2.5, a Kamil ma pozycję raczej z kategorii martwienia się o uratowanie remisu. Nie wiem jak on to robi, ale zostawił podstępną pułapkę, w którą przeciwnik wpadł, a kosztowało go to stratę wieży, a dalej przy pomocy paru dokładnych ruchów Kamil zrealizował już tą przewagę do końca. Koniec turnieju! Wygrywamy 3.5 do 2.5 ten mecz co gwarantowało medal, chwilowo wydawało nam się, że mamy srebro, ale drużyna z Opola także wygrała swój mecz i to wysoko, co pozwoliło im wyprzedzić nas dodatkową punktacją.

Jeszcze słowem o indywidualnym wyniku każdego z nas w turnieju drużynowym:
1 deska – Kamil 6/9. Myślę, że jest zadowolony choć o niektóre partię ma pewno do siebie żal, jednak najważniejsze, że wygrywaliśmy jako drużyna i przegrywaliśmy jako drużyna, a gdy było to naprawdę koniecznie to Kamil nie zawodził – wielki już był po wygranej w 5 rundzie, a po 9 to chyba ma już miejsce w naszym Hall of Fame.
2 deska – Witek (ja). 6.5/8. Nie pamiętam kiedy ostatnio mi zależało tak bardzo na jakiś zawodach. Czułbym się próżno, gdybym zaczął się tu przechwalać, ale mogę powiedzieć, że przede wszystkim grała u mnie koncentracja w trakcie partii i poza przegraną z moim nemezis w trakcie tego turnieju Igorem Kowalskim (przegrana zarówno w indywidualnym i drużynowym) nie mam sobie nic do zarzucenia. Jako osoba odpowiedzialna za swoją drużynę starałem się także zapewnić motywację naszym zawodnikom, ale to już tylko oni mogą opowiedzieć czy była ona skuteczna. Mam też wielką ulgę, że po latach ponownie przywożę medal AMP jako, że od czasu, gdy zostałem trenerem sekcji medali w klasyfikacji ogólnej dziwnym trafem zniknęły.
3 deska – Janek 4/8. Tutaj czuję, że kolega z deski niżej może trochę być niezadowolony, ale to już trzeba go zapytać. Oczywiście dał też kilka punktów, której się bardzo przydały, ale wydawało mi się, że czasami coś nie grało w otwarciu, przeciwnicy też nie ułatwiali zadania, ale zawsze walczył do końca i to też zasługuje na pochwałę, bo gdy się walczy to wlewa się nadzieję w serca kolegów obok.
4 deska – Wojtek 7/8. Cóż ja mogę więcej powiedzieć. Fenomenalny wynik, gdyby turniej trwał rundę mniej byłby nawet perfekcyjny. Wygrywał pewnie, a nawet trzeba było go zdjąć w 5 rundzie, żeby mu sodówka nie odbiła od tego wyniku. W meczu z Koźminem też wyczarował coś fantastycznego w swojej partii i gdy mi się wydawało, że nie jest kolorowo to pewnie przejął przeciwnika w pozycji bez jakości. Klasa!
5 deska – Tomek 5.5/7. Także bardzo pewny i solidny punkt drużyny. Gdyby wymazać przegraną z jednego nieistotnego (no, prawie nieistotnego) meczu to Tomek nie odniósłby żadnej przegranej przez obydwa turnieje. O samej grze nie mogę dużo powiedzieć, gdyż sam grałem partie, a między 2 a 5 deską jest wystarczająco duża odległość, żeby nie widzieć dokładnie jaka pozycja stoi akurat gdy zerknę.
rezerwa – Arek 3/5. Na pewno stanowił super uzupełnienie drużyny. Była to dla nas bardzo komfortowa sytuacja, że możemy bez widocznego ubytku na jakości drużyny pozwolić odpocząć innym zawodnikom. Przez chwilę zastanawiałem się czy nie wystawić go wyżej jako, że w turnieju indywidualnym grał jak z nut. Jednak chyba zabrakło paliwa na turniej drużynowy i pomimo 3 wygranych na początku Arek nie czuł, że gra dobre partie, potem przyszły dwie porażki, ale na szczęście pozostała część drużyna mogła w międzyczasie na tyle wypocząć, że udało się dojechać szczęśliwie do końca.
6 deska – Asia i Sara – wynik nieistotny. Tutaj muszę zacząć od małej dygresji. Turnieje drużynowe czasami są trudne personalnie dla zawodników np. gdy nam idzie słabo, a drużyna wygrywa, więc w konsekwencji gra się z jeszcze silniejszym przeciwnikiem(-czką) – sam coś o tym wiem po ostatniej 2 lidze. Tutaj było podobnie. Jeszcze na dodatek dziewczynom nie sprzyjało szczęście w początkowych rundach. W takiej sytuacji na pewno nie jest łatwo się podnieść. Ale na samym końcu wygrywamy jako drużyna, a nie jako pojedyncze osoby, a 0.5 pkt w ostatnim meczu dało nam upragniony medal.
Zespół mentoringu – wkład: nieoceniony (w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu). Wiecie jak przyjemnie się gra, gdy przed każdą partię macie za sobą takich motywatorów? Pomyślcie, że byli oni w stanie specjalnie przyjść na najwcześniejszą rundę tylko po to, żeby nas wspierać, a mogli przecież smacznie spać. To też była część też drużyny.

A potem to już były same przyjemne chwile, dekoracja, świętowanie!!! Mamy nawet zdjęcia z naszymi fankami i fanami. Nie wiem czy szybko emocje mi opadną po tym turnieju, ale na pewno będę miał super wspomnienia na lata i mam nadzieję, że wszyscy koledzy i koleżanki z drużyny, a także każda osoba, która nas wspierała zdalnie z Krakowa czy gdziekolwiek akurat była. Dziękuję! To byłem ja, Witold Klepek.”

 

Autor tekstu: Witold Klepek

Skip to content